W maju świat
nabiera intensywnych kolorów. W powietrzu czuć zbliżające się lato. Pora zacząć
planować wakacje. Dla pracujących rodziców to dwa długie miesiące, podczas których
trzeba zapewnić dzieciom jakąś opiekę. Wyjazdy do dziadków, kolonie czy obozy –
o ile dla dzieci są one okazją do przeżycia nowych przygód, o tyle dla rodziców
stanowią stresujący czas rozstania. Wakacje nierozerwalnie kojarzą mi się z procesem
inicjacji. Obowiązują wtedy zupełnie inne zasady niż zwykle. By przetrwać,
trzeba je poznać.
„Regulamin
na lato” Shauna Tana to jedna z tych książek, których początkowo zupełnie się nie
rozumie. Niektórzy odkładają takie książki na półkę i o nich zapominają. Ja o „Regulaminie
na lato” nie mogłam przestać myśleć przez długi czas. W tej książce jest coś
pociągającego, może dlatego, że jest jednocześnie piękna i niepokojąca.
Uwagę
przyciągają przede wszystkim ilustracje. Każda strona to niezwykły,
surrealistyczny obraz. Shaun Tan za
pomocą kontrastów oraz gry świateł buduje atmosferę tajemniczości, pustki i
ciszy. Scenerię obrazów stanowi opustoszałe miasto, rozgrzane betonowe mury
skrywają jednak wiele tajemnic. Bohaterami są dwaj chłopcy, młodszy – uczeń, i
starszy – jego przewodnik po świecie rządzącym się określonymi regułami.
W warstwie
tekstowej książki poznajemy tytułowy „Regulamin na lato”. Mamy tu zaledwie
kilkanaście prostych zdań. „Tego nauczyłem się ostatniego lata” – zaczyna narrator,
by na następnych stronach przybliżyć nam reguły obowiązujące w świecie bez
dorosłych, reguły które młodszy chłopiec poznał dzięki starszemu bratu/koledze.
Każda kolejna rozkładówka zawiera obraz zestawiony z określaną zasadą: „Nigdy
nie depcz ślimaka”, „Nigdy nie upuszczaj słoika”, „Nigdy nie psuj doskonałego
planu”, „Nigdy nie kłóć się z sędzią”, „Nigdy nie pytaj o powód”.
Kolejne
obrazy i przyporządkowane im reguły są niczym odrębne opowieści. Widzimy wyrwane
z kontekstu skrawki sytuacji, nie znamy ich początku ani zakończenia. Nie
rozumiemy, w każdym razie nie z naszej dorosłej perspektywy, co się stało, ale
czujemy napięcie i niepokój. Odbiorca książki jest trochę jak wścibski podglądacz
– na podstawie usłyszanych skrawków zdań, podpatrzonych urywków zdarzeń tworzy
sobie wyobrażenie całości. Tak naprawdę nie wie jednak, co dokładnie się
wydarzyło. Dorosły odbiorca „Regulaminu na lato” jest jednocześnie jak rodzic,
próbujący wniknąć w świat usamodzielniającego się dziecka. Bywa oczarowany mocą
dziecięcej wyobraźni, ale zazwyczaj jest zagubiony i zaniepokojony. Przeczuwa
zbliżającą się katastrofę. Ale czy katastrofa rzeczywiście musi nastąpić?
A co widzą
dzieci w niezwykłych obrazach Shaun Tana? Coś widzą, skoro to właśnie Zosia
wyszukała „Regulamin na lato” na bibliotecznej półce, a po przejrzeniu książki przytuliła
ją mocno i zażądała wypożyczenia. Czy urzekł ją fascynujący świat pełen
zagadkowych stworzeń, malowniczość ilustracji, czy może jeszcze coś innego? Może
świat bez dorosłych? Świat pełen przygód?
Do „Regulaminu
na lato” wracałyśmy wiele razy, za każdym razem dostrzegając w tej książce coś
innego. Nic dziwnego – surrealistyczne ilustracje bardzo pobudzają wyobraźnię,
i to nie tylko dziecięcą, a napięcie pomiędzy obrazem a tekstem daje duże pole
do interpretacji. Zdecydowanie nie jest to książka na jeden raz.
Przed
zbliżającymi się wakacjami warto sięgnąć po „Regulamin na lato”, by inaczej
spojrzeć na swoje (tak, swoje!) lęki. Czy tylko mnie się wydaje, czy w
ostatnich latach rodzice coraz bardziej boją się pozostawiać dzieci same, bez kontroli
zwanej inaczej opieką? Ja z sentymentem wspominam wszystkie moje niebezpieczne wakacyjne
przygody. A wy?
Regulamin na lato
Shaun Tan
Tłumaczenie:
Jacek Drewnowski
Wydawnictwo
Kultura Gniewu
Ilustracje wymiatają! Niesamowite!
OdpowiedzUsuń"piękna i niepokojąca" - to właśnie kwintesencja opowieści/ilustracji Shauna Tana! <3
OdpowiedzUsuńpo pierwszych samodzielnych chwilach Jana na podwórku w tym roku, nie mam pojęcia jak z tymi "wakacyjnymi" chwilami bez kontroli radzili sobie kiedyś rodzice młodych łowców przygód... ja chyba będę musiała sięgnąć po "Regulamin...", bo przecież nie chcę dziecku odbierać tych ewentualnych wspomnień, ale matczyne serce mam pełne obaw
Ano będzie się trzeba przyzwyczajać, że nie będziemy już o naszych dzieciach wiedzieć wszystkiego.
UsuńHm....zupełnie inna niż inne książki i może dlatego może się podobać!
OdpowiedzUsuńPiękna książka
OdpowiedzUsuńPiękności nam pokazałaś.
OdpowiedzUsuńJa żyłam bez kontroli, a podczas wakacyjnych wojaży bywało, że nikt nie wiedział, gdzie się podziewam. To był dobry czas...:) Ale swoje dzieci zabieramy ze sobą wszędzie, poznają świat teraz, potem może nie będą się włóczyć:)
(nie jest to mój pomysł, kiedyś go zasłyszałam od młodego małżeństwa, i przyjęłam za swoje).
Ja uważam, że dzieci muszę się trochę same powłóczyć po podwórkach, poznawać świat swój na własny sposób. Tylko oczywiście od pewnego wieku. Pytanie - jakiego?
Usuń