Gdy Starsza ma spędzić cały dzień w domu (np. gdy jest chora
i nie idzie do przedszkola), próbuję tak zaplanować czas, aby się nie nudziła.
Staram się tak zorganizować nasze zajęcia, by stymulować różne rodzaje
aktywności, czyli mówiąc po ludzku – trochę ruchu, trochę czytania, trochę
zabaw plastycznych. W miarę moich możliwości urozmaicam te zabawy, dobieram je
tak, by były ciekawe, wciągające, czasem zaskakujące. Nie zawsze mi się to
udaje. To, co miało być atrakcyjne, czasem okazuje się nudne. Niestety jestem tylko dorosłym. Żyję w sieci schematów,
powielam wzorce i oczekuję, aby dzieci też je naśladowały. Na szczęście dzięki dzieciom mam wiele okazji do trenowania
kreatywności. Dzisiaj nauczyłam się zabawy w ELIKSIRY.
Przedszkolak wymyślił
coś, co wykracza poza możliwości mojej wyobraźni! Niby proste, a magiczne. Na
ostatnim etapie wtajemniczenia jest to fajna zabawa w duchu Montessori.
Jak to się robi?
Etap 1 – rysowanie eliksirów.
Etap 2 – nazywanie eliksirów i określanie ich funkcji. U nas
pojawiły się między innymi: eliksir wiatru (wywołuje wiatr), eliksir światła
(wszystko rozjaśnia), eliksir ognia (daje moc ognia).
Etap 3 – przyrządzanie eliksirów z produktów dostępnych w
kuchni. Można użyć na przykład: nasion słonecznika, dyni, wiórek kokosowych,
płatków migdałów, orzechów, płatków śniadaniowych, suszonych owoców, sezamu,
soli, cukru, miodu, kolorowych posypek do ciasteczek, soków owocowych w różnych
kolorach. Sposób wykonania: w małych miseczkach lub kubeczkach mieszamy dowolne
składniki w dowolnych ilościach i kombinacjach, tworząc niepowtarzalny eliksir.
Eliksir zdatny do spożycia zaraz po przyrządzeniu.
Tutaj konieczny jest jeden komentarz – z rysunku i nazwy
wynika, że eliksiry to napoje mające magiczne właściwości, autorce pomysłu nie
przeszkadzało to jednak w przygotowaniu eliksirów z produktów sypkich.
Tak oto sześciolatka wymyśliła sobie koszyk skarbów
(treasure basket) według koncepcji Montessori, wzbogacając go mocą swojej
wyobraźni.
Na etapie 3 do zabawy przyłączył się też Młodszy. Nieoczekiwanie zamienił owsiankę w eliksir eliksirów, i udowodnił nam, że nie każdy eliksir nadaje się do spożycia. W tym momencie zobaczyłam przy moim stole dwa żywioły: żywioł wyobraźni i żywioł percepcji.
Zalety zabawy w ELIKSIRY
Każdy etap ma oczywiście swoje zalety. Rysowanie ćwiczy
rękę, nazywanie eliksirów rozwija nie tylko wyobraźnię, ale też mowę. Na etapie
trzecim poznajemy faktury, zapachy, smaki, pobudzamy więc różne zmysły. Samodzielnie
wykonany eliksir nadaje się do zjedzenia – to też nie lada atrakcja. Możliwość
wolnego wyboru na każdym etapie rozwija w dziecku pewność siebie i poczucie
własnej wartości.
Muszę przyznać, że spodobała mi się zabawa w ELIKSIRY. Zdecydowanie
wolę posypywać kuchnię wiórkami kokosowymi niż kolejny raz fikać kucykiem pony
i udawać, że jestem postacią z bajki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz