środa, 13 kwietnia 2016

Książkowe Galowice



Zimna, deszczowa niedziela to idealny dzień na wylegiwanie się w łóżku z dobrą książką w jednej ręce i aromatyczną kawą w drugiej. Można pomarzyć, prawda? Bo jeśli macie dzieci, to dobrze wiecie, że zostając z nimi cały dzień w domu nie tylko nic nie przeczytacie, nie tylko nie napijecie się gorącej kawy, ale narazicie na nieodwracalne zmiany własny dobytek i zdrowie psychiczne. O tym, że niespożyta dziecięca energia przeradza się w niszczycielskie moce, wie każdy rodzic.

Dlatego w wolny dzień trzeba szukać atrakcji poza domem. Niech się towarzystwo wyszaleje – najlepiej na świeżym powietrzu, najlepiej za miastem. Nieczęsto udaje nam się pogodzić obydwa style spędzania wolnego czasu. Ostatnia niedziela należała do wyjątkowych – połączyliśmy spokojny odpoczynek przy kawie i książkach z wyjazdem za miasto i zajęciami dla dzieci. Jak tego dokonaliśmy? Otóż pojechaliśmy do Muzeum Powozów w Galowicach na Dzień Literatury dla Dzieci

Przyznam, że gdy rano zobaczyłam na termometrze zaledwie 5 kresek powyżej zera, to trochę się przestraszyłam. W Galowicach byliśmy już nie raz i z doświadczenia wiedziałam, że imprezy tam organizowane odbywają się zazwyczaj na dziedzińcu lub w namiocie. Przy niespełna 10 stopniach w południe i ciągłym deszczu nie byłby to najlepszy pomysł na spędzanie wolnego czasu. Zaryzykowaliśmy jednak, bo wszystko jest lepsze, niż siedzenie w domu ze znudzonymi dziećmi. Na szczęście na miejscu okazało się, że organizatorzy byli przygotowani na kapryśną wiosenną pogodę. Główna część imprezy odbywała się w sali restauracyjnej muzeum, a warsztaty, które zaplanowano poza murami starego spichlerza, zorganizowano w ogrzewanym (!) namiocie. Żadna pogoda nie mogła więc zepsuć zabawy miłośnikom literatury dziecięcej, którzy przyjechali tego dnia do Galowic. 

Na gości czekały liczne atrakcje – dzieci mogły wziąć udział w spotkaniach autorskich z Agnieszką Wolny-Hamkało oraz  Magdaleną Zarębską, w warsztatach ilustratorskich z Pawłem Mildnerem (autorem książki „Ptakty”) oraz zabawie muzycznej organizowanej przez Wydawnictwo Ovo. Jednocześnie przez cały czas trwania Dnia Literatury odbywał się kiermasz książek dla dzieci. Mimo braku jakichkolwiek rabatów cieszył się on całkiem dużym zainteresowaniem. Moją uwagę zwróciło to, że na kiermaszu oferowano naprawdę dobrą literaturę dziecięcą. Było w czym wybierać, ale niestety wiele tytułów dostępnych było tylko w jednym egzemplarzu i nie każdemu udało się kupić książkę, którą upatrzył. My z Zosią jak zwykle długo nie mogłyśmy się zdecydować, wszystkie książki kusiły nas jednakowo, każdą musiałyśmy dotknąć i przejrzeć. Ostatecznie Zosia wybrała sobie „Bullerbyn. Trzy opowiadania”. Ja natomiast wdałam się w miłą pogawędkę z panią Magdaleną Zarębską i wróciłam do domu z jej książką  „Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrowali”.




Po przyjemnym buszowaniu w książkach przyszedł czas na warsztaty z Pawłem Mildnerem. Zajęcia przeznaczone były dla dzieci w wieku 7-10 lat i, jak już pisałam, odbywały się w namiocie na muzealnym dziedzińcu. Ani ograniczenia wiekowe, ani umiejscowienie poza ciepłymi murami budynku nie odstraszyło chętnych. Okazało się, że zainteresowanie warsztatami było tak duże, że  przerosło oczekiwania organizatorów. Na szczęście dla każdego znalazło się miejsce i dzieciaki mogły przystąpić do pracy. A praca była naprawdę poważna – młodzi twórcy mieli zaprojektować plakat informujący o koncercie zespołu Dzikie Koty. Paweł Mildner przeprowadził swoich uczniów przez cały proces tworzenia plakatu – od zamówienia, przez etap koncepcyjny aż po ostateczny produkt. 


Praca była o tyle trudna, że wymagała użycia dość skąpych materiałów – twórcy mieli do dyspozycji tylko biały i czarny papier oraz czarny tusz. Na szczęście ograniczenia materiałowe wcale nie ograniczyły dziecięcej wyobraźni. Każdy plakat był inny. Jedni skupiali się na typografii, wymyślając ciekawe kształty liter, inni na obrazie, symbolach, skojarzeniach. Byli i tacy, którzy szli zupełnie własną drogą, odchodząc od zadanego tematu i dając się ponieść własnej fantazji. Zosia natomiast poczuła na własnej skórze, czym jest niemoc twórcza i utknięcie na etapie pomysłu. (Po południu okazało się, że przyczyną niemocy jednak nie był ani temat, ani forma, ale zapalenie zatok, które objawiło się ogromnym bólem głowy). Mimo wszystko warsztaty uważam za bardzo ciekawe i rozwijające, na pewno będziemy wracać do eksperymentowania z czernią i bielą przy okazji naszych domowych zabaw plastycznych. 





Przed powrotem do domu odwiedziliśmy jeszcze dwa wielkie powozy (pocztowy i pogrzebowy), które stoją poza głównym budynkiem muzeum i które zawsze fascynują moje dzieci oraz sprawdziliśmy stan ziół na rabatkach muzealnego dziedzińca (już czekamy na organizowany tam w lipcu Dzień Ziół). Wypoczęci i twórczo zainspirowani mogliśmy wracać do domu. Mimo zimna i deszczu niedziela bardzo nam się udała.

Dzień Literatury dla Dzieci w Galowicach organizowany był po raz pierwszy, ale mam nadzieję, że nie ostatni. Byłoby wspaniale, gdyby ta impreza na stałe wpisała się w kalendarz wrocławskich wydarzeń kulturalnych skierowanych do dzieci.


3 komentarze:

  1. Świetna sprawa, szkoda, że nie było cieplej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A pozostałe powozy w muzeum już widzieliście?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście :) zwiedzaliśmy muzeum w tamtym roku, ale chętnie obejrzałabym wszystkie powozy i inne eksponaty jeszcze raz.

      Usuń