Autorka Ruth Krauss zaprosiła dzieci do udziału w tworzeniu tej niezwykłej książeczki. Wyraźnie się to wyczuwa podczas lektury; są tu stwierdzenia, których nie wymyśliłby żaden dorosły.
Książka pierwszy raz ukazała się w 1952 roku, a dziecięce definicje w niej zawarte nadal są świeże, gdyż trafiają w sedno rzeczy (jedynym nieaktualnym stwierdzeniem jest "Kapelusz jest do noszenia w podróży").
Dzieci opisują rzeczy i zjawiska tak, jak je widzą. Niczego niepotrzebnie nie komplikują ("Ręce są do robienia różnych rzeczy"). Poprzez swoje definicje mówią o tym, co dla nich ważne. Wiadomo, mały człowiek najbardziej lubi się bawić i we wszystkim doszuka się możliwości zabawy. Nie ma w tej zabawie jednak żadnych niemiłych psikusów, radość bierze się z poznawania i eksploatowania świata, a także z wzajemnego pomagania sobie.
Idealnym uzupełnieniem tekstu są genialne ilustracje Maurice'a Sendaka. Na każdej stronie rozbrykane, radosne dzieciaki: strojące miny, tańczące, bawiące się z psami czy kotami, dzieciaki turlające się po śniegu i po piasku. Rysunki są przezabawne, a w dodatku mają tę niezwykłą właściwość, że co chwilę wywołują u mnie skojarzenia z jakimiś prawdziwymi sytuacjami. Taki na przykład dzieciak układający z namaszczeniem kamyki, albo wożący małe kotki w wózku dla lalek - czy może być coś bardziej autentycznego?!
Czy w trakcie takiej lektury mogłabym oprzeć się pokusie, by nie sprawdzić, jak moje dziecko widzi świat? Starszej w ogóle nie trzeba było namawiać, od razu podjęła temat, a podczas rozmowy miałyśmy świetną zabawę. Oto przykładowe definicje, które miałam okazję usłyszeć:
- Nos jest do dłubania.
- Palce u stóp są do stawania przy wysokim lustrze.
- Figurki są po to, żeby je zbierać.
- Mikołaj jest do rozdawania prezentów
- Rodzice są do kochania.
- Świat jest po to, żeby było kolorowo .
- Niebo jest po to, żeby nikt go nie dotknął.
- Dołek jest do zachowywania kości dla psów.
- Piasek jest po to, żeby plaża była żółta.
- Trawa jest po to, żeby nie przepuszczać ziemi, która jest zimna.
Po chwili
rozmowy taka niespodzianka: "Mamo, teraz ja zadaję pytania". Zobaczmy
więc, co interesuje 6-latkę (plus jej własne odpowiedzi, jeśli moja definicja jej
się nie podobała):
- Po co nam kości?
- Po co nam paznokcie?
- Po co nam zęby?
- Po co nam migdałki?
- Po co chłopakom siusiak?
- Po co jest księżyc? - Żeby oświetlał niebo w nocy.
- Po co jest kosmos? - Żeby wylatywać oglądać inne planety.
- Po co jest światło? - Żeby widzieć kolory.
Wymyślałyśmy różne definicje, było trochę na wesoło, trochę
na poważnie. Przy okazji miałyśmy pretekst do porozmawiania o tym, że czasem
inaczej widzimy świat, że inne rzeczy mogą być dla nas ważne.
Na koniec dodam, że "Dołek" czytałam Starszej
tylko raz. Od tamtego czasu czyta go sama (lub czytamy razem, na przemian).
Jest to idealna lektura dla dzieci zaczynających czytać. Zdania są krótkie,
zazwyczaj proste. Litery są wyraźne, dość duże, i co ważne - nie przysłaniają
ich ilustracje. Książka nie jest duża ani gruba, zatem satysfakcja z
samodzielnego jej przeczytania - gwarantowana.
Dołek jest do kopania. Książka pierwszych definicji
tekst: Ruth
Krauss
ilustracje:
Maurice Sendak
tłumaczenie:
Katarzyna Domańska
Wydawnictwo
Dwie Siostry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz