Znajdziemy tu tematy, które są bliskie niejednemu dziecku: zmaganie z obowiązkami narzuconymi przez rodziców (w tym przypadku przez mamę), nowa szkoła, samotność i poszukiwanie przyjaźni. Młodsi widzowie na pewno nie będą obojętni na losy ukochanego pluszaka głównej bohaterki. Ciekawa jest nie tylko fabuła, ale też forma - bajka w bajce to interesujący chwyt na przedstawienie dwóch różnych historii, które się ze sobą splatają.
Na poziomie animacji komputerowej poznajemy historię
dziewczynki, która niebawem ma zacząć naukę w jednej z najlepszych szkół w
mieście. Dziewczynka i jej mama przeprowadzają się do nowego domu, a całe wakacje
są podporządkowane właśnie przygotowaniom do pójścia do szkoły. Każdy dzień
jest zaplanowany co do minuty, a czas wypełnia głównie nauka. Nie ma tu miejsca
na zabawę ani przyjaciół. Wszystko się zmienia, gdy dziewczynka poznaje
ekscentrycznego sąsiada. Starszy pan, zwany Pilotem, wprowadza ją w magiczny świat
wyobraźni i uczuć. To właśnie jego opowieści przenoszą widzów do drugiego
poziomu fabuły - opowieści o Małym Księciu. Ta warstwa, bardziej magiczna,
tajemnicza, niezwykła, przedstawiona jest za pomocą animacji poklatkowej.
Kukiełkowy, papierkowy (jak nazwała go Starsza) świat, oparty na oryginalnych rysunkach
Antoine’a de Saint-Exupéry’ego, według mnie świetnie oddaje ducha książki. Dla
dziecka historia o Małym Księciu będzie kolejną bajką, trochę bardziej
niezwykłą. Dla starszych widzów animacja kukiełkowa będzie wyrazem
symbolicznego wymiaru tej opowieści. Na mnie zrobiła ona naprawdę duże
wrażenie.
Cieszę się, że film nie okazał się ekranizacją książki, bo
te zazwyczaj nie są w stanie odzwierciedlić klimatu oryginału. "Małego Księcia"
Marka Osborne'a odbieram jako grę z czytelnikami książki. Nie kopiuje
wszystkich wątków oryginału, nie musi. Wystarczy, że niektóre z nich
przenosi w kontekst współczesnej
korpo-rzeczywistości, by ukazać uniwersalność przesłania książki, do której
nawiązuje.
Podsumowując, na poziomie opowieści o dziewczynce był to dla
mnie całkiem ciekawy film o dziecięcym odnajdywaniu siebie, natomiast na
poziomie opowieści o Małym Księciu - pięknie zrealizowaną, wzruszającą animacją.
Obydwa wątki przeplatają się ze sobą, tworząc niezwykły flirt z książką, którą
przecież wszyscy znamy. Starsza natomiast uznała film za bardzo ciekawy, chociaż
chwilami straszny (wątek o szkole). A ponadto od czasu obejrzenia "Małego
Księcia" zaczęła się jej wielka miłość do lisków. Ale to już temat na
następny post.
Zdjęcia pochodzą ze strony Paramount Pictures.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz