Klasyczny poranek
Filipa i jego mamę poznajemy podczas porannych przygotowań
do wyjścia z domu. Mama, jak to mama, robi kilka rzeczy na raz, jest
zestresowana i wyraźnie się spieszy. Filip tymczasem chowa się za maską smoka. Mama
nie dostrzega prawdziwego motywu zachowania chłopca (chęci odizolowania się),
myśli powierzchownie, można powiedzieć zadaniowo (że może Filip chory, może
trzeba iść do lekarza). Wyszykowanie dziecka do przedszkola to tylko jeden z
wielu porannych obowiązków i powinno ono przebiegać możliwie szybko i
skutecznie. Znamy to, prawda?
Zamiana ról
Tymczasem następnego dnia role się zamieniają - wkraczamy w
bardziej abstrakcyjną i absurdalną część fabuły, w której to mama zamienia się
w smoka (prawdziwego). Mama zapomina, jak się przygotowuje śniadanie, jak się
sprząta, nawet co się robi w pracy. Na szczęście jej syn okazuje się niezwykle
samodzielny i odpowiedzialny. Zaczyna zajmować się nie tylko sobą, ale też
mamą. Po zjedzeniu śniadania i sprzątnięciu ze stołu, dzwoni do pracy mamy i
informuje, że będzie ona tego dnia nieobecna, bo zachorowała. Następnie zabiera
ją do szpitala, by dali jej tam "lekarstwo na smoki". Mama-smok nie pamięta, jak to jest być
człowiekiem, pozwala więc Filipowi, by o wszystkim decydował. Jest nieporadna, czasem
trochę śmieszna, a czasem - jak przystało na prawdziwego smoka - groźna i przerażająca.
Trzeba jednak przyznać, że ciągle tkwią w niej matczyne instynkty: próbuje
bronić syna na placu zabaw, a gdy jest zmęczony, niesie go do domu na rękach.
Przemiana
Lekarstwo na smoki nie istnieje, jednak babcia, która dobrze
zna życie, pociesza Filipa, że mamie niedługo przejdzie. I faktycznie,
następnego dnia mama budzi się znowu jako mama. Niby ta sama, dawna, ale jednak
odmieniona. Już się nigdzie nie spieszy.
Po przeczytaniu książki Piji Lindenbaum myśli kłębiły mi się
w głowie jak szalone. Jedna historia, a wywołała tyle skojarzeń i przemyśleń! Pole
do interpretacji jest naprawdę szerokie. Co dostrzeżemy w chłopcu i jego mamie?
W wielu recenzjach tej książki kładzie się nacisk na przemianę mamy w smoka, odbieraną
mniej więcej tak: "rodzic w codziennym zabieganiu, pośpiechu,
zapracowaniu, zmienia się dla swojego dziecka w potwora. My też jesteśmy takimi
potworami dla naszych dzieci". Ale zauważcie - potwór to jednak postać
negatywna, straszna, tymczasem mama-smok nie jest nikim złym. Jej bycie smokiem
jest wyłącznie opozycją do bycia człowiekiem (trybikiem w świecie ludzi).
Ciekawa jest też zamiana ról - najpierw Filip ukrywa się pod maską smoka, potem
mama w smoka się przemienia. Bycie smokiem pozwala na chwilę odizolować się od
codziennych problemów, pomaga nie słyszeć i zapomnieć. Bycie smokiem pozwala
się zdystansować, czy może tylko pozbyć się odpowiedzialności?
Warto też zwrócić uwagę na przemianę, jaka dokonuje się w
chłopcu. Filip na początku jest pasywny, izoluje się od poganiającej go mamy. Zupełnie
się zmienia, gdy mama jest smokiem. Staje się samodzielny, odpowiedzialny,
troskliwy. Potrafi podejmować decyzje i działać. Dało mi to trochę do myślenia.
Zastanawiam się, czy czasem nie za bardzo "upupiamy" nasze dzieci, dla
własnej wygody ograniczamy ich samodzielność, by za chwilę zapłacić za to frustracją
z powodu ich nieporadności.
Książka "Filip i mama, która zapomniała" ma wiele podtekstów,
zwłaszcza dla rodziców. Dlatego uważam, że nie nadaje się do samodzielnej
lektury dla dziecka. To książka, do której trzeba usiąść wspólnie. Jest dobrym
punktem wyjścia do rozmowy o naszych zachowaniach, reakcjach i emocjach. Zmusza
ona do zatrzymania się, refleksji i szukania wspólnego języka.
Filip i mama, która
zapomniała
Tekst i ilustracje: Pija Lindenbaum
Wydawnictwo Zakamarki
Widac, ze to bardzo madra ksiazka :)
OdpowiedzUsuńDla nas jest wartościowa, ale wiem, że nie każdemu odpowiada taki rodzaj przekazu.
UsuńMadzia, dziękuję, kolejna książka na naszej liście do nabycia! Fajnie, że nie podajesz samych "faktów" na temat książki, ale dodajesz też swoje refleksje. Rano to chyba każdy rodzic zmienia się trochę w smoka;-)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, Ojciec z Poddasza prawie nigdy nie jest smokiem rano. Może dlatego, że podczas porannego BUDZITSU stosuje techniki ŁASKOTSU. A co do książki, to trudno nie pisać o swoich refleksjach, skoro lektura wywołuje sporo emocji (czasem sprzecznych).
UsuńBardzo lubiliśmy (w czasie przeszłym, bo była z biblioteki, już dawno oddana). Synkowi wyjątkowo przypadła do gustu, sama też bez oporów czytałam ją wiele razy. I tak jak piszesz, to dobra (ważna) książka również dla rodziców.
OdpowiedzUsuńNasza też z biblioteki :) Z tym, że wypożyczaliśmy ją już chyba trzy razy.
Usuń