Porozrzucanie skarpetki, pogubione kapcie, okruchy jedzenia,
nitki, piórka i koraliki powtykane w różnych miejscach, do tego słynny śmieg
(zob. TU), którego po prostu nie da się wysprzątać do końca - do niedawna za to
wszystko obwiniałam głównie Starszą. Na Młodszego zrzucałam winę za przypalone
mleko, kipiącą zupę, plamy na książkach (i w ogóle plamy wszędzie), poniszczone
cienie do powiek. Naiwnie i zupełnie niesprawiedliwie myślałam, że mam w domu małych
bałaganiarzy, którzy w dodatku swoją niefrasobliwością także mnie odciągają od pilnowania
domowego ładu. Niedawno przekonałam się jednak, jak bardzo się myliłam. Okazuje
się, że wszystko z nami w porządku, to tylko DOMOWE DUCHY zamieszkały na
Poddaszu.
Książka Dubravki Ugrešić "Domowe duchy" dała mi wiedzę na temat stworzeń mogących zamieszkiwać nasze mieszkania. Teraz już wiem, że na Poddaszu zadomowił się Huncwot, złodziejaszek i bałaganiarz; wiem, że za wszystkie papierowe skrawki i wycinki odpowiedzialny jest Perforaczek; nie obwiniam Młodszego za przeszkadzanie, a siebie za roztargnienie, gdy coś kipi albo upada, bo wiem, że to sprawka Gliglusiów. Mama zawsze mi powtarzała: gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy, ja myślę, że cieszą się raczej Paskudy, bo to one robią nam złośliwe psikusy. Nareszcie rozwiązałam też zagadkę znikających kabanosów i batoników (nawet tych pochowanych do tajemnych skrytek) oraz podejrzanie szybko kończącej się Nutelli - w moim mieszkaniu po prostu rozgościły się Pasibrzuchy. Za drobne awarie (zawsze nie w porę) odpowiedzialni są: Trybik, Szurszur i Tiktak.
Nie podejrzewałam, że domowych duchów może być tak wiele. W książce
przeczytacie też o Jojśpiku, Cuchu, Bamboszu, Zmiotku i wielu, wielu innych
stworzonkach. Na pewno niejedna rodzina miała z nimi do czynienia, niektóre z
nich są naprawdę uciążliwe, inne raczej niegroźne. Uważajcie, bo niektóre mogą
wystraszyć Wasze dzieci. Od kiedy Starsza dowiedziała się o Palcożerku, co noc śpi
w czerwonych skarpetkach. O Podmuchu i Indianinie zza Fotela nawet jej nie
czytałam, bo o spaniu w ogóle nie byłoby mowy. Nawet czerwone skarpetki by nie
pomogły.
Warstwa tekstowa książki jest całkiem ciekawa i zabawna, przybliża nam
postaci domowych duchów, które współcześnie można spotkać w mieszkaniach, a
które autorka opisała na podstawie obserwacji życia mieszkańców swojej
kamienicy. Z dość prostym tekstem niesamowicie korespondują ilustracje Iwony
Chmielewskiej. Jak sama Chmielewska pisze w posłowiu, książkę
tę można oglądać na różne sposoby.
Ilustracje dopełniają tekst, prowadząc osobną, lecz powiązaną z nim narrację.
Można odczytać je w najprostszy sposób, nie wgłębiając się w szczegóły. Można
także pobawić się w odnajdywanie pierwowzorów sąsiadów z kamienicy w malarstwie
Vermeera, van Eycka, Cranacha, Metsysa, Holbeina, Dürera i Boscha. Można tropić
ślady jugosłowiańskie: marki samochodów (Yugo, Zastawa), opakowania, sprzęty z
ubiegłego wieku [...].
Jak widać ilustratorka stawia przed nami nie lada
zadanie, szukanie kontekstów i powiązań nie zawsze jest łatwe, za to ich
odnalezienie daje dużą satysfakcję. Dzieci wprawdzie nie rozumieją zawartych w
obrazach Chmielewskiej kodów kultury, ale dużą radość sprawia im dostrzeganie np.
kształtu twarzy w przedmiotach codziennego użytku. Ja sama nie od razu to
zauważałam, dopiero Starsza pokazała mi ten niezwykły układ zwykłych
przedmiotów. Szybko zwróciła też uwagę na podobieństwo ilustracji do jej
ukochanej książki "Oczy".
Domowe duchy
Tekst: Dubravka Ugrešić
Ilustracje: Iwona Chmielewska
Wydawnictwo Znak
Wpis powstał w ramach projektu Przygody z książką.
bardzo ciekawa propozycja - trzeba będzie jej poszukać
OdpowiedzUsuńw końcu u nas też te duchy mieszkają :)
Ciekawe, które się u Was zadomowiły :)
UsuńPiękne są ilustracje Iwony Chmielewskiej :)
OdpowiedzUsuńUwielbiamy Chmielewską. Mamy też "Oczy" i "Cztery zwykłe miski", można się wpatrywać bez końca.
UsuńHaha, u nas póki co bałagan w pokoju syna robią jego raczki...jeszcze się "poniekąd" przyznaje;)
OdpowiedzUsuń(Bałaganu nie robi on, tylko rączki same właśnie i zawsze jest tym faktem bardzo przejęty ;) )
A może tymi rączkami kieruje jakiś duszek?
UsuńChyba właśnie tak to jest...musimy książkę nabyć, przeczytać i syn zweryfikuje;)
Usuńwygląda na wizualny majstersztyk. Chmielewska czaruje!
OdpowiedzUsuńFajne imiona mają te duchy :)
Też nam się podobały imiona. Starsza w ogóle ostatnio wkręciła się w wymyślanie imion, wczoraj ponazywała (i sama podpisała) zwierzęta w kolorowance: Atillo, Tłan, Fifena, Tha, Łanakr, Titek, Łatra, Knek Łaj, Miteka, Nitana, Kok Tar, Barkan.
UsuńOj, w takim razie i w moim mieszkaniu grasują te duchy, wszak mąż za każdym razem wywija się, że to nie on zrobił bałagan... a że nie może jeszcze zwalić winy na synka, który mieszka jeszcze w moim brzuchu, więc ma problem. :P
OdpowiedzUsuń"Bałagan którego nie da się posprzątać" - to chyba w naszym domu się dzieje :)
OdpowiedzUsuńTeraz już wiem skąd ten bałagan nie do ogarnięcia. Gdy ja sprzątam jedno, duchy bałaganią w innym miejscu! Chmielewską uwielbiam.
OdpowiedzUsuńWidzę, że bałaganiące duchy są najpopularniejsze :) Dobrze, że nie macie Stukpuków, one potrafią doprowadzić człowieka do rozpaczy. Zresztą, Ten Co Skrzypi Drzwiami też jest męczący.
OdpowiedzUsuńo, myślałam, że trzymam rękę na pulsie z Chmielewską, a tu taka niespodzianka :) nie znałam, poznam, kupię i będę miała bałagan z głowy ;) dzięki
OdpowiedzUsuńU nas dla odmiany grasuje od wielu wielu lat duch zjadający skarpetki. Lubuje się niestety tylko w pojedynczych sztukach ale nie tknie żadnej, która nie ma już pary. Może dwa razy nie jada tego samego? Podejrzewam, że zamieszkał gdzieś w okolicach pralki bo permanentnie wkładam do niej skarpetki sparowane a wyciągam pojedyncze, zdekompletowane sztuki. Podłość!
OdpowiedzUsuńA Chmielewską kochamy. Szczerze mówiąc myślałam kiedyś, że to jedna z tych autorek/ ilustratorek, którą kochają rodzice a dzieci w ogóle nie rozumieją. Ale o dziwo mój 3-latek też ją uwielbia, choć pewnie za co innego niż ja :)