wtorek, 6 października 2015

"Filip i mama, która zapomniała"


Znowu się na tym złapałam. Poranny pośpiech, poganianie, stres i wizja spóźnienia zamieniają mnie w prawdziwą terrorystkę. Co rano to samo! Podobnie jest z mamą Filipa z książki Piji Lindenbaum. "Filip i mama, która zapomniała" to opowieść o relacjach rodzica z dzieckiem, o (nie)dostrzeganiu drugiej osoby i jej uczuć. O tym, jak łatwo w codziennej bieganinie zapomnieć o tym, co ważne. 



Klasyczny poranek
Filipa i jego mamę poznajemy podczas porannych przygotowań do wyjścia z domu. Mama, jak to mama, robi kilka rzeczy na raz, jest zestresowana i wyraźnie się spieszy. Filip tymczasem chowa się za maską smoka. Mama nie dostrzega prawdziwego motywu zachowania chłopca (chęci odizolowania się), myśli powierzchownie, można powiedzieć zadaniowo (że może Filip chory, może trzeba iść do lekarza). Wyszykowanie dziecka do przedszkola to tylko jeden z wielu porannych obowiązków i powinno ono przebiegać możliwie szybko i skutecznie. Znamy to, prawda?


Zamiana ról
Tymczasem następnego dnia role się zamieniają - wkraczamy w bardziej abstrakcyjną i absurdalną część fabuły, w której to mama zamienia się w smoka (prawdziwego). Mama zapomina, jak się przygotowuje śniadanie, jak się sprząta, nawet co się robi w pracy. Na szczęście jej syn okazuje się niezwykle samodzielny i odpowiedzialny. Zaczyna zajmować się nie tylko sobą, ale też mamą. Po zjedzeniu śniadania i sprzątnięciu ze stołu, dzwoni do pracy mamy i informuje, że będzie ona tego dnia nieobecna, bo zachorowała. Następnie zabiera ją do szpitala, by dali jej tam "lekarstwo na smoki".  Mama-smok nie pamięta, jak to jest być człowiekiem, pozwala więc Filipowi, by o wszystkim decydował. Jest nieporadna, czasem trochę śmieszna, a czasem - jak przystało na prawdziwego smoka - groźna i przerażająca. Trzeba jednak przyznać, że ciągle tkwią w niej matczyne instynkty: próbuje bronić syna na placu zabaw, a gdy jest zmęczony, niesie go do domu na rękach.




Przemiana
Lekarstwo na smoki nie istnieje, jednak babcia, która dobrze zna życie, pociesza Filipa, że mamie niedługo przejdzie. I faktycznie, następnego dnia mama budzi się znowu jako mama. Niby ta sama, dawna, ale jednak odmieniona. Już się nigdzie nie spieszy.


Po przeczytaniu książki Piji Lindenbaum myśli kłębiły mi się w głowie jak szalone. Jedna historia, a wywołała tyle skojarzeń i przemyśleń! Pole do interpretacji jest naprawdę szerokie. Co dostrzeżemy w chłopcu i jego mamie? W wielu recenzjach tej książki kładzie się nacisk na przemianę mamy w smoka, odbieraną mniej więcej tak: "rodzic w codziennym zabieganiu, pośpiechu, zapracowaniu, zmienia się dla swojego dziecka w potwora. My też jesteśmy takimi potworami dla naszych dzieci". Ale zauważcie - potwór to jednak postać negatywna, straszna, tymczasem mama-smok nie jest nikim złym. Jej bycie smokiem jest wyłącznie opozycją do bycia człowiekiem (trybikiem w świecie ludzi). Ciekawa jest też zamiana ról - najpierw Filip ukrywa się pod maską smoka, potem mama w smoka się przemienia. Bycie smokiem pozwala na chwilę odizolować się od codziennych problemów, pomaga nie słyszeć i zapomnieć. Bycie smokiem pozwala się zdystansować, czy może tylko pozbyć się odpowiedzialności?

Warto też zwrócić uwagę na przemianę, jaka dokonuje się w chłopcu. Filip na początku jest pasywny, izoluje się od poganiającej go mamy. Zupełnie się zmienia, gdy mama jest smokiem. Staje się samodzielny, odpowiedzialny, troskliwy. Potrafi podejmować decyzje i działać. Dało mi to trochę do myślenia. Zastanawiam się, czy czasem nie za bardzo "upupiamy" nasze dzieci, dla własnej wygody ograniczamy ich samodzielność, by za chwilę zapłacić za to frustracją z powodu ich nieporadności.

Książka "Filip i mama, która zapomniała" ma wiele podtekstów, zwłaszcza dla rodziców. Dlatego uważam, że nie nadaje się do samodzielnej lektury dla dziecka. To książka, do której trzeba usiąść wspólnie. Jest dobrym punktem wyjścia do rozmowy o naszych zachowaniach, reakcjach i emocjach. Zmusza ona do zatrzymania się, refleksji i szukania wspólnego języka.


Filip i mama, która zapomniała
Tekst i ilustracje: Pija Lindenbaum
Wydawnictwo Zakamarki









6 komentarzy:

  1. Widac, ze to bardzo madra ksiazka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla nas jest wartościowa, ale wiem, że nie każdemu odpowiada taki rodzaj przekazu.

      Usuń
  2. Madzia, dziękuję, kolejna książka na naszej liście do nabycia! Fajnie, że nie podajesz samych "faktów" na temat książki, ale dodajesz też swoje refleksje. Rano to chyba każdy rodzic zmienia się trochę w smoka;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, Ojciec z Poddasza prawie nigdy nie jest smokiem rano. Może dlatego, że podczas porannego BUDZITSU stosuje techniki ŁASKOTSU. A co do książki, to trudno nie pisać o swoich refleksjach, skoro lektura wywołuje sporo emocji (czasem sprzecznych).

      Usuń
  3. Bardzo lubiliśmy (w czasie przeszłym, bo była z biblioteki, już dawno oddana). Synkowi wyjątkowo przypadła do gustu, sama też bez oporów czytałam ją wiele razy. I tak jak piszesz, to dobra (ważna) książka również dla rodziców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza też z biblioteki :) Z tym, że wypożyczaliśmy ją już chyba trzy razy.

      Usuń