Dziś Dzień Dziadka. Z tej okazji proponuję Wam książkę,
która nie tylko opowiada o relacjach dziadków z wnukami, ale też powstała
dzięki niezwykłej współpracy pewnego starszego pana i jego wnuczki.
Punktem wyjścia "Przygód Rózi i chłopca o imieniu
Dziadek" jest sytuacja, którą pewnie każdy nas świetnie zna - kilkuletnie
dziecko prosi swojego dziadka o opowieść. Nie chce jednak słuchać żadnej znanej
sobie bajki, chce, by dziadek wymyślił coś zupełnie nowego. Zadanie jest o tyle
trudne, że bohaterami mają być dziadek jako mały chłopiec oraz sama
dziewczynka, czyli Rózia. Dziadek tworzy więc historię Rózi i chłopca o imieniu
Dziadek. I tu zaczyna się zabawa z czytelnikiem.
Rózia i Dziadek wędrują przez las. Zapada już wieczór, gdy
trafiają do chatki pewnej samotnej staruszki. Coś Wam to przypomina? Tak, to
nawiązanie do Jasia i Małgosi. Czy jednak historia zgubionych dzieci musi się
powtórzyć? Nieufny, strachliwy Dziadek dopatruje się w staruszce podobieństw do
czarownicy z bajki. Odważna Rózia nie jest skłonna do uprzedzeń. Dalsze
przygody tej pary nawiązują do innych znanych bajek i są pretekstem do
wyłożenia nam ważnej prawdy o człowieku. W posłowiu Elliot Aronson tak formułuje tę prawdę: jeśli będziemy traktowali ludzi tak, jak chcielibyśmy, żeby oni nas
traktowali, to prawdopodobnie tak będą nas traktować. Jak dla mnie morał podany jest zbyt
bezpośrednio, ale podoba mi sposób
dochodzenia do niego. Zupełnie nowe potraktowanie motywów znanych z klasycznych
bajek na pewno nie raz zaskoczy małego słuchacza.
Książka jest napisana prostym, przystępnym językiem. Wydawało
mi się, że nawet zbyt prostym, jednak po przeczytaniu posłowia zrozumiałam, w
czym rzecz. Chodzi o okoliczności powstania "Przygód Rózi i chłopca o
imieniu Dziadek". Książeczkę tę
napisaliśmy, gdy moja wnuczka Ruthie miała 6 lat (ja miałem wtedy 71 lat),
pisze autor Elliot Aronson. 3 lata wcześniej stwierdzono u niego schorzenie
siatkówki, które powodowało szybką utratę wzroku. Gdy Elliot Aronson już prawie
nie widział, został poproszony o to, by pomógł swojej sześcioletniej wnuczce nauczyć
się czytać. Miała ona poważne problemy w szkole i groziło jej powtarzanie
klasy. Dziadek wpadł na pomysł, by wykorzystać ich wspólną pasję - zamiłowanie
do opowieści. Tak oto do pracy zasiadło dwoje autorów: jeden nie potrafił czytać,
drugiemu z kolei z trudem udawało się odszyfrować litery nawet wielkiego
rozmiaru. Zaczęliśmy snuć opowieść "Przygody
Rózi i chłopca o imieniu Dziadek". Jak można się domyślić, Ruthie z
pomocą dziadka bardzo szybko nauczyła się czytać.
Piękny jest kontekst powstania tej książki. Relacja dziadka
i wnuczki jest tu wyjątkowa i wzruszająca. Takich wspaniałych relacji z
dziadkami życzę swoim oraz Waszym dzieciom.
Przygody Rózi i
chłopca o imieniu Dziadek
Elliot Aronson, Ruth Aronson
Ilustracje: Edyta Chachulska
Wydawnictwo Charaktery
Bardzo ciekawa wydaje się ta książka. Myślę, że moim chłopcom też by się podobała :-)
OdpowiedzUsuńWidać, że jest pełna emocji. :)
OdpowiedzUsuń